Stefan

IMIĘ STEFAN W PIOSENKACH

Imię to odnajdziemy w piosence „Nie mogę istnieć bez narzekania” Kazika Staszewskiego. Kawałek znajduje się na płycie pod tytułem Spalam się z 1991 roku.

Nie mogę istnieć bez narzekania tekst

Dzisiaj to fatalnie się wszystko zaczęło…
Wstałem połamany z dnia wczorajszego.
Nie ma szkoły, jest niedziela – to myślę sobie,
Że może parę rzeczy dziś zrobię.
Śniadanie w restauracji? He, nie mam pieniędzy!
Poniekąd nasza rodzina żyje w nędzy…
To wszystko na co nam dzisiaj wystarcza –
Rano chleb z masłem i dżemem sprzed miesiąca.
Leżę, patrzę w sufit, wspominki ze szkoły,
Ci wszyscy nauczyciele plotą pierdoły!
Jedyne co pamiętam po tylu latach ich pracy
To, że wojnę wygrali Polacy.
Brak Słońca za chmurami, chyba też go nie ma!
Dlaczego w tym dniu zawsze taka pogoda?
To jest powód mojego zdenerwowania,
Nie mogę istnieć bez narzekania!

Wczoraj ktoś powiedział: „Ja ci pomogę.
Skombinuję ci gnata, strzelaj i w drogę!”
To wszystko jednak działo się w pijackim zwidzie,
Nic nie pamiętam – więc się nie wstydzę.
Imieniny koleżanki ze starszej klasy –
Ostatnie co pamiętam, to jej czyste włosy,
Które chyba umyła pierwszy raz od pół roku.
I to, że ciągnęła mnie do swego pokoju…
Przedtem jeszcze były zdania podzielone,
Po „Dzienniku” na „Pierwszym” – Sylwester Stallone.
Na Drugim Programie – mecz międzypaństwowy,
Aż to była kłótnia, niespokojne rozmowy!
Tak, tak, tak telewizor był włączony.
Tylko, że bez dźwięku bo z drugiej strony
Głośno grał magnetofon kasetowy.
Potem przestał grać, ktoś go zrzucił na podłogę.
Ja i moi rodzice to nasza rodzina.
Bogu dzięki, że więcej nas nie ma!
Gdyby nas było więcej w tym mieszkaniu małym,
To myślę, że byśmy się pozabijali.
Teraz gdy siedzę przed telewizorem,
Moi rodzice stoją pewnie pod kościołem.
Bo kościół mały i nie każdy się zmieści
Ale mają zbudować większy w naszym mieście.
Ksiądz, gdy chodził po mieszkaniach z opłatkiem
Prosił właśnie na ten kościół o datki.
A potem się zapytał patrząc w oczy mi z bliska:
„Synu, ilu apostołów znasz z imienia i nazwiska?”

Zacząłem wymieniać, lecz znałem tylko czterech.
„Gdybyś nie uciekał z katechezy znałbyś wszystkich!”
„Ty uciekasz z religii?” – mama oczy zasłania,
Nie mogę istnieć bez narzekania!

„Rusz głową!” – mi mówią!
A ja nie mogę nawet ruszyć ręką…
„Rusz głową!” – mi mówią!
A ja nie mogę nawet ruszyć nogą!
Boże mój – co za gnój!

Tak więc siedzę znów w fotelu, już się umyłem.
Och, jak dawno książki nie czytałem!
Ale słowo pisane do mnie nie przemawia,
Bliższy organizm to telewizja.
Ciekawy jestem co dziś będzie na obiad,
Co by nie było to i tak nie mam wyjścia…
Słyszę dźwięk kluczy za mną w przedpokoju,
Ha, a więc rodzice wrócili już do domu!
Tata się pyta: „Co, dopiero wstałeś?
A właściwie to o której do domu wróciłeś?”
Było po dziesiątej – na szybko mu zmyślam,
Przecież mówiłem, że niewiele pamiętam!
Mama stoi w kuchni i gotuje zupę,
Po co ten wysiłek – ja nie rozumem.
Siedzę nic nie mówię, a tata ją pogania.
Jest w złym humorze, nie jadł od rana.
To już po obiedzie, może wyjdę na powietrze…
„Wstań i się ubierz!” Ale mi się nie chce!
Ojciec na kanapie już zasnął z gazetą,
Mama myje gary pod gorącą wodą.
Jutro w szkole od rana warsztaty,
Trzeba wstać wcześnie i iść kawał drogi.
Ale na warsztatach to przynajmniej jest wesoło!
Ostatnio wsadziliśmy komuś palec w imadło…
Wpadł nauczyciel i pyta się: „Który?!”
Nikt się nie przyznał, nie jesteśmy głupi!
„Za karę zostaniecie jeszcze tutaj dwie godziny
i zreperujecie silnik od mojej Syreny”.
Myślę, wykorzystywanie swego stanowiska
To jest… Ale bałem się odezwać…
Jestem bezwolny, bez swojego zdania,
Nie mogę istnieć bez narzekania!

Dzisiaj to fatalnie się wszystko zaczęło.
Wstałem połamany z dnia wczorajszego.
Nie ma szkoły, jest niedziela – to myślę sobie,
Że może parę rzeczy dziś zrobię.
Śniadanie w restauracji? Nie, nie mam pieniędzy!
Poniekąd nasza rodzina żyje w nędzy…
To wszystko na co nam dzisiaj wystarcza –
Rano chleb z masłem i dżemem sprzed miesiąca.
Leżę, patrzę w sufit, wspominki ze szkoły,
Ci wszyscy nauczyciele pieprzą pierdoły!
Jedyne co pamiętam po tylu latach ich pracy,
To, że wojnę wygrali Polacy.
Brak Słońca, za chmurami chyba też go nie ma.
Dlaczego w tym dniu zawsze taka pogoda?
To był główny powód początku końca,
Znowu niedziela, znowu bez słońca!
To już późny wieczór i kończy się niedziela.
I właściwie to wstałem tylko trzy razy z fotela.
I nagle wymyśliłem, że gdy skończę szkołę,
Pojadę do Stanów Zjednoczonych na stałe.
Pod gwiaździstym sztandarem serce urasta,
Widziałem to na wielu, wielu filmach!
I z wolnym czasem można wiele zrobić tam –
Być tak White Anglo-saso-protestant.
Ale póki co siedzę tutaj, taty nie ma.
Mama pierze w łazience słyszę leci woda.
A ja siedzę w fotelu tak jak w każdą niedzielę
I patrzę, w telewizji dziś są cztery seriale.
Jeszcze trzy godziny i położę się spać,
Ojciec wróci na rauszu, mama jeszcze będzie prać.
Tutaj nie ma życia dla takiego jak ja,
Nie mogę istnieć bez narzekania!

„Rusz głową!” – mi mówią!
A ja nie mogę nawet ruszyć ręką!
„Rusz głową!” – mi mówią,
A mi się nie chce nawet ruszyć nogą!
Boże mój – co za gnój!

Leżę w łóżku w piżamie i dłubię w nosie.
To jedno mi odprężenie przynosi…
Cały program w telewizji został obejrzany,
Miałem rację – tata wrócił pijany,
Zwalił się do łóżka i w ubraniu leży.
Ja słyszę, że mama ciągle pierze,
W sumie ma z nim życie przechlapane.
Ale nic nie mówi, tylko wstaje nad ranem
I robi mu śniadania bo on przecież pracuje.
I chyba myśli, że nas wszystkich utrzymuje!
Ale w domu mamie nie pomoże w niczym!
Mówi, że po pracy czuje się zmęczony.
No, ale mama też pracuje, i myślę sobie
Jak tu będzie wyglądało kiedy ona nic nie zrobi…
Ale tata nie dopuszcza do siebie tej myśli,
On się martwi co będzie w telewizji!
Ja pamiętam, byłem młodszy, to bawili się do rana
Na wesołych przyjęciach u wujka Stefana.
Ale odkąd wujek Stefan umarł na raka,
Siedzenie w domu to ich główna rozrywka.
A ja leżę w łóżku i myślę co robić
By się z letargu w końcu wydobyć!
Przyczepiłem się dlatego do pomysłu wyjazdu,
Bo tak zrobił mój sąsiad, ale on był po wojsku.
Szkoła zawodowa twoim drugim domem
I nie wiem gdzie bezbarwnie – w domu czy w szkole?
Ale czasem trafi się dzień odmienny,
To wtedy gdy idziemy z kuzynami na wagary.
Strach mnie bierze gdy pomyślę, życie mam tak spędzić?
Jak ci ludzie w tym mieście, w tym mieście, którędy
Tylko dwa pociągi przejeżdżają w ciągu dnia?
Nie mogę istnieć bez narzekania!

„Rusz głową!” – mi mówią,
A ja nie mogę nawet ruszyć ręką!
„Rusz głową!” – mi mówią,
A mi się nie chce nawet ruszyć nogą!

„Rusz głową!” – mi mówią,
A mi się nie chce nawet ruszyć ręką!
„Rusz głową!” – mi mówią,
Nie mogę istnieć bez narzekania!

0 0 głosy
Ocena artykułu
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 Komentarze
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze

0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x